Searching...
wtorek, 8 listopada 2011

Nigdy-landia

Jeśli chodzi o podróże, to ... no cóż, z wiekiem zmienia mi się zdanie na ten temat.
Może nawet nie tyle zdanie, ile zasoby energetyczne :)
O finansowych nawet nie wspominam, choć być może, gdybym tak swobodnie mogła zafundować sobie jakieś egzotyczne wyjazdy, to i energii bym wykrzesała więcej.


Fascynują mnie różne kraje, a powody tych fascynacji są różne.
Jednym z miejsc, które bardzo, bardzo bym chciała odwiedzić jest na przykład Japonia.
Aaaale, co my tu o Japonii - ja w Europie ledwie gdzie byłam (choć w sumie w życiu udało mi się postawić nogę na trzech kontynentach).


Także mogłabym tu trochę powymieniać i byłyby to pewnie KLASYCZNE STANDARDY TURYSTYCZNE.

Żadnych ekstremów. Żadnych dziwnych zakątków. Żadnych niepewnych czy problematycznych rejonów.
A i tę 'klasykę' też bym mocno przesiała.

Taki Egipt na przykład.
Moja stereotypowa wyobraźnia szepce mi do ucha: brud, syf, tłumy turystów, rozwalające się piramidy, Ozyrys z obłupanym nosem, mocno zeschły faraon, wisiorek z Nefretete nabyty drogą kupna po długim acz namiętnym targowaniu się o cenę, upał, piasek i sytuacja polityczna wieńcząca listę 'odpychaczy'.
I ja bym miała tam jechać z własnej nieprzymuszonej woli, buląc ciężkie pieniądze?


Nigdy!

Są jednak na tym świecie tacy, którym bardzo zależy, bym nie tkwiła w swoich zapiekłych poglądach, bym się otworzyła na nowe możliwości, bym zmieniła mój sposób myślenia o krainie chodzących bokiem bogów.

Specjalici od marketingu, bo o nich mowa, nie śpią po nocach, główkują, dwoją się i troją, wraz z rzeszami innych speców, by mnie, skromnego żuczka przekonać. Skromnego, ale z potencjałem: jeździ metrem, więc pewnie ma pracę, zmęczony szczurzym sposobem życia, więc marzy o chwili wytchnienia, zdołowany przez angielską pogodą, więc potajemnie widzi się w egzotycznych klimatach.
Jako efekt ich pracy moim znużonym oczom, po wejściu do jednego z 4000 wagoników londyńskiego metra, ukazuje się taki widoczek:



Patrząc okiem reklamowego laika z odrobiną zdrowego rozsądku sądzę, iż nie jest to szczyt formy. Banał. Nic odkrywczego. Przeciętność.

Ale ta 'przeciętność' ma w sobie następujęce cechy:

- pisane ciekawym fontem logo na pierwszym planie - czyli wiemy o czym mowa, panowie i panie,

- błękity delikatne, piaskowe wybrzeże, feeria (ale nie nachalna) barw rafy koralowej, czyli sielskość, aż w zębach zgrzyta,

- młodych, pięknych, czule zakochanych (lub z obietnicą romansu, bo przecież w Egipcie się wszystko zaczyna/ where it all begins), czyli pozytywne skojarzenia,

- humor (napis na górze głosi: Nie wiedzieć czemu, przy tych wszystkich żółciach, niebieskościach, różach i zieleniach nazwali to Morzem Czerwonym),

- ani jedniuśkiej rzeczy z wymienionej wyżej listy - czyli zero stereotypów.

Nie mówię, że ten plakat mnie przekonał, na pewno jednak niesie w sobie POZYTYWNY PRZEKAZ. Promuje, ATUTY tego kraju.
Nie tak jak wspomniana we mnie parę dni temu książka pani Bailey ...

A właśnie w kontekście powielania stereotypów i rozważań nad budowaniem wizerunku Polski przypomniały mi się plakaty reklamowe, upolowane przeze mnie na wiosnę w londyńskim metrze.
Jak zobaczyłam pierwszy z nich, to aż poderawałam się na nogi ze zdumienia i postanowiłam poświęcić się i pojechać dwie stacje dalej, do końca linii, by - po wyjściu wyszystkich pasażerów - cyknąć zdjęcie tego kuriozum. Dwa następne 'zdjęłam' już przy ludziach ignorując zupełnie ryzyko zaliczenia mnie do licznego grona londyńskich świrów.

Bo ryzyko to było niczym w porównaniu z realnym zagrożeniem natychmiastowego zawału serca na widok najidiotyczniejszych plakatów (anty)reklamowych świata.




I co my tu mamy?

- nadźgane logo nie-logo w liczbie dwa,

- napis jak wół, na tle tak chamsko kontrastowym, że przyćmiewa całą resztę,

- jakieś epistoły zaczynające się od słowa 'POLSKA', co może niekoniecznie wielu Anglików od razu skojarzy z 'POLAND', (czy widzieliście, by ktoś w Polsce reklamował Finlandię pisząc o niej Suomi???)

- upchane w tle zdjęcia: Polski nocą, Polski o zmroku i polskich jelonków arrasowych - jak wiadomo, najbardziej we wszechświecie rozpoznawalnego znaku Polski (tak, wiem, wiem, nie bądźmy stereotypowi ... w końcu plakat nakazuje odbiorcy uruchomić wyobraźnię - napis nad logo :)). Zdjęcia, które mogłby by być zrobione w jakimkolwiek zadupiu Europy, tylko przez lepszego fotografa.

- sraczkowo-burą kolorystykę,

- hit absolutny czyli ultra debilne hasełka: to środkowe (Już po dwóch godzinach przeżyłem najwspanialsze chwile w życiu.) mogłoby jeszcze ujść, ale już 'Far from its stereotypes' (Polska oczami Londyńczyka: nic z utartych stereotypów i tylko 2 godziny drogi stąd) jest żałosne, bo natychmiast skłania przeciętnego czytelnika do zastanowienia się, jakież to są obiegowe mity na temat Polski - czyli podkreśla to, co niby zamierzało zatrzeć.

Natomiast hasło ostatnie jest absolutnym mistrzostwem!
I found that Never-Never land is only two hours away! - Odkryłem, że ta Nigdy-landia jest tylko o 2 godziny drogi stąd! 

Doprawdy, nazwanie Polski Never-Never landem (krajem, którego absolutnie NIGDY nie brało się pod uwagę jako atrakcji turystycznej) jest niczym innym, jak strzeleniem sobie w stopę, ewentualnie strzeleniem gafy lub samobója.

Gratuluję!!!

Niezdecydownym, a szczególnie tym na 'nie' podsunęliście państwo piękne określenie, które ma szansę wryć się w ich pamięć. 
Forever.
NEVER-NEVER LAND ...

A sądząc po stronie internetowej, firma która objęła patronatem tę kampanię ma jakieś wyobrażenie o reklamie. Czy nie mogli więc użyć swoich pomysłów stamtąd?

 

Update: dwie dodatkowe reklamy, znalezione jakiś czas później.

*****
Temat mnie zafascynował.
Wiec ... zaprojektowałam swoje reklamy.

Pojechalibyście?






 


A teraz czekam na propozycje pracy z agencji reklamowych :))

2011/11/09 09:17:35
Twoje reklamy REWELACYJNE! Masz talent! ;)))
Naprawdę, czasami się też zastanawiam, kto pracuje w tych agencjach reklamowych. I po co.

2011/11/09 11:04:48
Dzieki Rest. Też mi się wydaje, że się marnuję pisząc te nudne raporty ;) , ale póki co muszę zaciskać zęby i wyżywać się na blogu, trzymając się wiernie tych, którzy opłacają moje rachunki ;)

2011/11/09 14:57:18
I pomyśleć, że jakiś mądry spec od reklamy zarobił tysiące na tych idiotycznych "antyreklamach" Polski?! Kto to zaakceptował?????
Też myślę, że się marnujesz pisząć nudne raporty ;).
Pozdrawiam.

2011/11/09 20:34:20
Viki, może robili to społecznie? ;-P
Niestety na razie muszę pozostać przy raportach :(
Jak pojawi się jakaś ciekawa propozycja pracy - dam znać :)
Pozdrawiam,

2011/11/16 21:31:56
Chwilę mi zajęło dostrzeżenie tła za hasłami reklamującymi Polskę...chyba jestem wolnomyślicielką...

2011/11/17 09:37:23
Modologio, nie rzuciło ci się w oczy piękno Polski na tych reklamach? ;-P
Widocznie słowo przemawia do ciebie bardziej niż obraz. I tacy jak ty stanowią własnie zagrożenie, bo oni sobie wbiją w pamięć pewne słowa, np. Never-Never Land ... ;)))

2011/11/17 20:41:08
Nie dość, że nie rzuciło mi się w oczy owo piękno, to i jelonka dostrzegłam dopiero po przeczytaniu Twojego opisu. Znaczy się, stanowię dla siebie zagrożenie, w dodatku ślepe. No i przyznaję: lubię literki...

2011/11/23 08:52:56
modologio, myślę że z twoim wzrokiem jest wszystko o.k. Obstaję przy wersji, że to reklamy są do de.

2012/08/29 14:27:56
Twoja reklama Wenecji wymięka! jesli kiedykolwiek szukałabys pracy w reklamie / marketingu wykorzystaj ten wpis - piękny przykład Twojej kreatywności i poczucia humoru

2012/08/30 11:09:26
Dzięki! Dobrze, reklamę włożę do portfolio. Jak tylko się zdecyduję na zmianę pracy :)

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!